Piątek,
czyli drugie śniadanie Everetta i Botticellego
Jeśli wszechświat jest kosmicznym chlebem pokrojonym
na równoległe kromki, ktoś kiedyś musiał go upiec i pokroić. Bóg mógł być
kobietą, bo upiekł i pokroił świat w kuchni, podzieliła go jak boże ciało. Hugh
Everett III twierdził, że wszechświat jest nieskończenie wielkim drzewem, które
cały czas się rozgałęzia. Za każdym razem, gdy stajemy przed jakimś wyborem,
wszechświat rozgałęzia się na tyle dróg, ile jest możliwości. Zawsze wybieramy
wszystko. A więc wszechświat jest drzewem poznania dobra i zła, wyrasta z
Edenu, a u jego stóp stoi Adam z Ewą i głowią się, jaką decyzję podjąć.
W istocie jest to trud bezcelowy, człowiek nigdy nie
podejmuje decyzji, bo wybór nie zależy od niego. Wszystko dzieje się zawsze, człowiek
równocześnie wchodzi na różne gałęzie w różnych częściach wszechświata. Jedyną
rzeczą, na którą ma wpływ, jest to, czy dojdzie do wyboru. Jeśli chce czegoś
uniknąć, nie wolno mu sobie tego nawet wyobrazić. Jeśli coś się może zdarzyć,
na pewno się wydarzy, to kosmiczne prawo Murphy’ego. Obok Adama i Ewy wije się
wąż, bestia, która też się rozgałęzia i ma nieskończoną ilość głów. Wielogłowy
smok kusi przy każdym rozgałęzieniu, dając pozór wyboru.
Nie wiadomo, jaki owoc rósł na drzewie poznania dobra
i zła. Nie można mieć pewności, że było to jabłko, na przykład antonówka z
polskich sadów. Mógł to być granat, który wybucha w ustach albo na
przedmieściach miast w smutnych, dalekich krajach. A może na drzewie poznania dobra
i zła rosły owoce morza. Owocem morza była również Wenus, która zrodziła się z morskiej
piany. Też była soczysta i każdy chciał ją mieć i zjeść.
Wąż jest kwantowy, drga jak sueprstruna. Kłamie,
kusząc Ewę. Kłamie za każdym razem, dając wybór. Nie ma wyboru, są tylko
rozgałęzienia. Mieć owoc i zjeść owoc to żaden problem, bo dobro i zło są
równoległe, leżą na sobie jak Adam i Ewa.